Chce 120 tysięcy za 2 lata z chustą w brzuchu

Jerzy Puk domaga się 120 tys. zł odszkodowania od wrocławskiego szpitala kolejowego. Przez dwa lata żył z chustą chirurgiczną w brzuchu, którą lekarze zostawili podczas operacji woreczka żółciowego

57-letni Jerzy Puk jest przedsiębiorcą budowlanym. Opowiada: - Do szpitala kolejowego trafiłem na ostry dyżur w czerwcu 2005 roku. Bardzo bolał mnie brzuch. Nie chciałem zostać w tym szpitalu, ale lekarze stwierdzili, że muszę, bo obowiązuje rejonizacja. Po operacji czułem, jakby mi ktoś rozrywał wnętrzności.

Z czasem dolegliwości ustąpiły. - Przez rok był spokój. Rana się zagoiła, czułem się dobrze - wspomina Puk.

Jednak w styczniu zeszłego roku znów zaczęło go boleć. - Najpierw sporadycznie, potem coraz częściej. Bolało gdy coś zjadłem, więc prawie przestałem jeść - mówi poszkodowany.

W lecie dolegliwości nasiliły się, ale Jerzy Puk czekał na powrót swojej lekarki z wakacji. Gdy wróciła, poszedł do szpitala na badania. W czasie ich trwania nie jadł ponad tydzień. Schudł w sumie 11 kg.

- Lekarze nie umieli powiedzieć, co mi jest. Ponieważ bolało coraz bardziej, zaczęli podejrzewać nowotwór. Nie jestem w stanie opowiedzieć, co przeżyłem. Tomografia wykazała w jamie brzusznej guz wielkości prawie 10 cm.

6 września 2007 roku trafił do szpitala przy ul. Kamieńskiego. Puk: - Operacja trwała ponad dwie godziny. Wokół chusty o wymiarach 48 na 20 cm, która zbiła się w kulkę, zaczęło ropieć, w końcu wszystko się rozlało. Powstał stan zapalny dwunastnicy. Lekarze nie tylko wyjęli mi chustę, ale musieli dokładnie przepłukać jamę brzuszną.

- Najpierw się ucieszyłem, że to nie rak - wspomina. - Potem jednak stwierdziłem, że ktoś, kto spowodował moje cierpienia, powinien za to odpowiedzieć. Bo kiedy moi pracownicy zawalą robotę, musimy poprawiać na mój koszt. Adwokat Jerzego Puka wezwał szpital do zapłaty 120 tys. zł. - To pierwszy taki przypadek w historii naszego szpitala.

Nie zaprzeczamy, że to nasi pracownicy zawinili, ale pozostaje kwestia wysokości odszkodowania - mówi mecenas Marian Białek, radca prawny szpitala kolejowego. - Musimy ją uzgodnić z naszym ubezpieczycielem.

Szpital jest ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej w PZU. Jeżeli strony dojdą do porozumienia w sprawie kwoty, wystarczy ugoda przed sądem. W przeciwnym wypadku to sąd podczas procesu będzie musiał określić wysokość odszkodowania.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.