Mówi o sobie "Naczelny Antyfacet Rzeczpospolitej Polskiej". Antyfacetem został kilka lat temu. Był już wtedy wykładowcą w uniwersyteckim Studium Języków Obcych i legnickim Nauczycielskim Kolegium Językowym.
Marcin Boronowski: - Nietypowe dla mężczyzn elementy ubioru wprowadzałem stopniowo. Najpierw były koszulki, halki, później buty. Koledzy z uczelni są przyzwyczajeni, studenci dziwili się tylko na początku. Od kiedy wytłumaczyłem im, dlaczego tak się ubieram, atmosfera jest sympatyczna.
Marcin chodzi w szpilkach, klapkach na obcasach, a zimą w wysokich kozaczkach. Rzadko kiedy nosi spodnie, wygodniej mu w spódnicach.
Dlaczego tak się ubiera? - Realizuję w ten sposób własną tożsamość. Jestem wolnym człowiekiem i nie mogę zgodzić się na dresiarską, sprymitywizowaną wersję wzorca faceta-macho. Nie jestem przeciwko mojej męskości, czuję się samcem. Ale chcę mieć swobodę zainteresowań i postaw i odrzucam stereotypowo narzucone wzorce zachowań i ubioru. Skoro swobodniej i lepiej czuję się w ubraniach zarezerwowanych dla kobiet, to je noszę - odpowiada.
Zwykle nie jest to łatwe. Tylko na uczelni i w ścisłym centrum miasta czuje się bezpiecznie. Rzadko zdarzają się wulgarne docinki. Najgorzej jest w najbliższym otoczeniu jego mieszkania, na Grabiszynku. Systematycznie ktoś niszczy mu samochód: urywa lusterka, rysuje lakier, różowym markerem wypisuje wulgaryzmy na szybach, a nawet drzwiach wejściowych do mieszkania.
Zanim rano Marcin dojdzie do samochodu, niemal codziennie zaczepiany jest przez bandy pseudokibiców. Straszą, że go pobiją i oszpecą.
Ataki ostatnio mocno się nasiliły, dlatego Boronowski napisał list do komendanta miejskiego, w którym prosi o ochronę na czas jego przechodzenia z klatki schodowej do zaparkowanego auta i z powrotem. Tak uzasadnia prośbę: "Obszar, który muszę pokonać, jest dla mnie niebezpieczny z uwagi na częste przebywanie w nim watah młodzieży męskiej z subkultur opartych na nienawiści i agresji wobec "obcego" lub "odmieńca", a powszechnie określanych mianem dresiarzy i pseudokibiców".
Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji: - Policja prowadzi różne programy ochrony osób. Obejmujemy nimi osoby, wobec których istnieje realne zagrożenie zdrowia lub życia. W tej chwili analizujemy sytuację tego mężczyzny. Jednak za zakres ochrony zawsze odpowiada policja. Nie jest tak, że osoba ochraniana decyduje, w którym miejscu i czasie ma ochronę, a kiedy jej nie potrzebuje.
O tym, czy Boronowski dostanie ochronę, policja zdecyduje najwcześniej za kilka dni.
Na razie informację o agresywnie zachowującej się młodzieży dostały policyjne patrole. Mają się częściej pojawiać w rejonie zamieszkania Marcina.